To dla mnie najlepszy polski maraton. Impreza wyjazdowa, nikt nie mieszka w miejscu tego maratonu, najwyżej w okolicy. Dlatego wszyscy są przyjezdni! I fajnie.
Hall hotelu Belweder. Foto: Basia Maliszewska
Mieszkamy sobie razem, integrujemy się na basenie, w jacuzzi i … na spacerach (nie ze mną, bo nie lubię ani basenu, ani zbytniego łażenia, ale nie ja jedna jestem na maratonie).
Foto: Basia Maliszewska
Ze mną można się integrować na parkiecie, podczas wypasionego śniadania albo kolacji…
Foto: Basia Maliszewska
No ale to wszystko już pisałam po poprzednich edycjach. Świetna atmosfera i doskonała zabawa są niezmienne. Pewne rytuały też.
Uroczyste wręczenie ciupag maratonowym TDjom to już tradycja.
Ta impreza jednak była trochę inna.
Na pięciolecie odbyła się w 5* hotelu Belweder w Ustroniu. Moc była z nami, a zwłaszcza z organizatorką, Anielicą Bielskiego Tanga Anie Pietruszewską, ponieważ w Szczyrku ogłosili w tym czasie stan klęski żywiołowej, tak im śnieg napadał.
Nam też spadł, ale u nas było romantycznie, tam – dramatycznie: nikt nie mógł dojechać. U nas szczęśliwie wszystko szło według planu.
Czwartkowa premilonga zgromadziła całkiem sporą liczbę uczestników. Miałam pewne obawy o nawigację, bo sala z parkietem nie była okrągła, kwadratowa ani prostokątna. Była w kształcie dużego zawijasa, czyli mocno oryginalnie.
Foto: Basia Maliszewska
Daliśmy radę! Poziom tangowy całej imprezy był niezły, każdy mógł znaleźć właściwego partnera. A i bardziej intensywne tandy się zdarzały…
Popołudnia także cieszyły się powodzeniem.
Piątek przywitał nas kuligiem i góralską muzyką.
Foto: Basia Maliszewska
Duża część uczestników była zachwycona, zwłaszcza cudzoziemcy. Ja nie uczestniczę w takich aktywnościach, bo: 1. mam uczulenie na końską sierść, 2. obawiam się, że za dużo ludzi ładuje się na jedne sanie i koniom ciężko, 3. nie lubię góralskiej muzyki (na pocieszenie – pewnie słabe i nie wiem, komu – dodam, że żadnego folkloru nie lubię, tak mam). Ale każdy robi, co uważa, o!
Pidżama party
Tylko tam, gdzie się mieszka w miejscu maratonu, jest to możliwe! Dlatego to sztandarowy element tej imprezy. W edycji zerowej, czyli na Szyndzielni i potem na dwóch pierwszych maratonach w Szczyrku, słychać było sceptyczne głosy: że jak to tak… Ano tak!
Jest wesoło jak nigdzie! Niektórzy idą w stylizację domową, inni w sexy, a jeszcze inni w zgrywy – i to jest najlepsze!
Koleżanka Danuta powiedziała, że słabo się odnajduje, bo tango kojarzy jej się z dostojnością i elegancją, a nie wygłupami. A ja uważam, że tango jest każde i wszystko w nim jest, wygłupy też.
Ja osobiście chcę w tangu namiętności i polotu, więc pidżama bardzo mi pasuje – chociaż w tym roku postawiłam na domowy „luk” (nie do końca prawdziwy, bo nie mam piżamy, więc pożyczyłam od córki).
Tak się wytańczyłam, że zapomniałam o wspólnym zdjęciu i zdezerterowałam do pokoju tuż przed, więc mnie, gapy, nie ma.
Podsumowanie:
* mega czas! 3 noce i 4 dni spędzone na namiętnościach, wygłupach i…przyjaźni. I to jest moje tangowe odkrycie ostatnich dwóch lat! Wcześniej jakoś nie łączyłam tangowych znajomości z życiem prywatnym… O niej zrobię osobny wpis, a zdjęcie poniżej nie odnosi się do tej treści – chodzi mi o przyjaźń, w której kobiety nie wydrapują sobie mężczyzn i nie lecą na ich tanie messengery, wysyłane do pięciu innych;
* taki wyjazdowy reset dobrze robi ciału i duszy, nawiązuje się znajomości, poznaje inne objęcia…
* świetna muzyka (z drobnymi wyjątkami – moim zdaniem, ale to kwestia gustu), sala atrakcyjna w noc i dzień;
* wygodny obiekt, piękne tereny spacerowe (po raz pierwszy włąśnie w tej edycji udało mi się wyjść z hotelu na pół godziny), obfite śniadania, bar hotelowy dobrze zaopatrzony, bufet uzupełniany;
* możliwość zakupu tangowych butów i ciuchów: zarówno od Agnieszki Lewickiej (info TU), jak i tych używanych, od koleżanek;
Sylwia Tomczyk – tłumaczyła na angielski, Anna Pietruszewska – organizatorka
* tango, tango, tango! Bez przerwy od popołudnia do świtu. Ruch się tak rozkładał, że poza godzinami szczytu (w piątek ok. 23.00. i w sobotę od wieczora, z przeluźnieniem na przebranie się w piżamę, do rana) można było nawet powywijać.
Większych kolizji nie było.
Foto: Bohdan Kryk. Moje ulubione 🙂
Odtańczyliśmy chacarerę, a jakże! Że nie lubię folkloru? A bo to zależy,
z kim…
A teraz niespodzianka: hajda na letnią edycję!
Anielica w miejscu nie usiedzi i jeszcze nie zdążyliśmy się rozjechać, jak już kazała nam wracać! Letnia edycja odbędzie się w nowym obiekcie hotelowo – rekreacyjnym w Bystrej. Rejestracja otwarta (szczegóły TU)! Panowie, radzę się zapisać. Nie będziemy tangolić w piżamach (w lato to żadna atrakcja, skoro i tak wszyscy porozbierani), ale może zorganizujemy jakieś bikini albo hawai party… Okolica ciekawa, warto zwiedzić Bielsko-Białą. Wiem, że Anielica planuje coś fantastycznego, bez ładowania się na bryczki, ale z wesołym transportem – więc jestem za! Planujemy długi sierpniowy weekend w Bystrej! Do zobaczenia!
Droga Anno,
było rzeczywiście super! czekam z niecierpliwością na sierpień i Summer Beskid Marathon w Bystrej k/Bielska-Białej (wiem, że będzie to unikatowe wydanie!) tak samo jak i na następne VI wydanie Beskid Tango Marathon w Ustroniu.
Mam nadzieję, że spotkają się tam wszyscy sympatycy Beskid’u 🙂
Anielica