Eliminacje do Mundialu Tango Buenos Aires 2025 i III Puchar Polski

Co znajdziesz w tym wpisie:

* Wstęp;

* Opis imprezy: miejsce, sędziowie, moje ogólne wrażenia z poszczególnych dni.

* Ponieważ pojawiło mi się sporo pytań do różnych osób, oprócz moich rozkminek dostaniesz także merytoryczne informacje. Kiedy spróbowałam uzyskać odpowiedzi na szybko, usłyszałam: „Nie odpowiem ci tak byle jak. Jeśli chcesz, zrób to porządnie i przeprowadź ze mną wywiad”. No i mamy to! Rozmowa dotyczyła kwestii organizacyjnych, link do niej znajdziesz w dalszej części. Wisienka na torcie: moja epicka wtopa 🙂  Dostałam propozycję, żeby ją zamaskować, ale nie! Każdy może się pomylić, może mu się pokałapućkać, może zlepić dwa różne kawałki w jedną całość…

Ten wywiad to przede wszystkim kawał ważnej wiedzy, która ułatwia zrozumienie istoty zawodów. I wysiłku, jaki ponoszą organizatorzy oraz uczestnicy, a także zdrową tangową rywalizację.  A tak! Udajemy, że jej nie ma, ale ona jest, także na milongach i głównie ta niezdrowa, tylko niektórzy wypierają, a inni o tym nie wiedzą. Zachęcam do posłuchania!

* Podsumowanie odbytych konsultacji i tajnej rozmowy, które – nie mam wątpliwości – są świetną podpowiedzią dla zawodników zarówno tych z doświadczeniem, jak i przyszłych: jak oceniają sędziowie, na co zwracają uwagę, co może obniżyć noty, dlaczego De Pista wygrała akurat TA para…

* Wezwanie do działania. I to jakie!

Wstęp

Moje tango jest socjalne. Takie wiesz, na milongach i maratonach, czasem festiwalach. Do niedawna nie wiedziałam, o co chodzi w Escenario i wydawało mi się, że mnie to nie interere, aż zobaczyłam świetne show w teatrze w wykonaniu prawdziwych escenariowych Maestros (dzięki temu, będąc w Buenos Aires, chętnie poszłam na kolację z przedstawieniem scenicznym i nie żałuję). Od tamtej pory lubię popatrzeć na dobrą choreografię, sprawne ciała i fajnie opowiedzianą historię.

Nigdy nie byłam na żadnych tangowych zawodach. Ba! Nie zamierzałam być. Bo po co? Wielu z tangueros zadaje sobie to pytanie i odpowiedź brzmi: po nic. Moja do niedawna też tak brzmiała. Dwa razy oglądałam relacje z Mundialu Buenos Aires i wydawało mi się, że wiem, na co patrzę.

Wydawało mi się.

Tego wydawania się nie zmieniło oglądanie na żywo warszawskich zawodów, tylko to, co zdarzyło się później. Konkretnie: wspomniane rozmowy, które odbyłam.

Relację zaczęłam tworzyć już w piątek, po pierwszym dniu. Miałam ambicję ją opublikować od razu w niedzielę, po finałach i ogłoszeniu oficjalnych zwycięzców. O ja naiwna… Przecież wiem, ile godzin to zajmuje (średnio: 16, a że nie da rady siedzieć ciurkiem, to wychodzi kilka dni), a za każdym razem jestem zdziwiona, że serio aż tyle..? Zwłaszcza że wszystkie moje treści produkuje moje serce, umysł i paluszki na klawiaturze, a nie AI. Tę czasem wykorzystuję do tworzenia grafik – na razie prostych, ale wszystko przede mną!
Edit: sama publikacja i okraszanie jej zdjęciami zajmuje kilka godzin, dlatego jeśli robię (a robię starannie) – to trwa.

Impreza

Po otrzymaniu akredytacji Ministerstwa Kultury Argentyny, Polski Związek Tanga Argentyńskiego zorganizował trzydniową imprezę, na której w części eliminacyjnej (do mundialu) i pucharowej (Polski) rywalizowało ze sobą 30 par. W części socjalnej można było uczestniczyć w milongach. Zatem od piątku 20 czerwca do niedzieli 22 czerwca 2025 Warszawa gościła uczestników eliminacji i zawodów, doświadczonych argentyńskich sędziów, DJ-ów, przedstawicielkę Ministerstwa Kultury Argentyny, Panią Ambasador Argentyny – Alicję Irene Falkowski (w dniu finałów), a także sympatyków startujących par i tangueros przybywających na milongi.

W oczekiwaniu na rozpoczęcie…
Foto: Tango Te Amo

Kategorie

Było ich pięć:

* Tango de Pista – oceniana za improwizację, connection, muzykalność i elementy tradycyjne,

* Tango Escenario – oceniana za choreografię, opowiedzianą historię, elementy sceniczne i grę aktorską,

* Vals – kategoria oceniana za interpretację muzyki granej na 3/4 i elementy charakterystyczne dla tej kategorii,

* Milonga – tu ocenie podlegał taniec w rytmie 4/4 z wykorzystaniem elementów tej kategorii,

* Solo Milonguero/Milonguera – uczestnicy i uczestniczki tańczyli z losowo przydzielonymi partnerami, ze zmianami podczas każdego utworu w tandzie, a oceniane było ogólne wrażenie współpracy i komunikacji, najważniejsze w tangu socjalnym.

W każdej kategorii zawodnicy tańczyli w rondzie, a tanda liczyła 3 utwory (oprócz Escenario – tu poszczególne pary tańczyły jeden utwór i cały parkiet należał do danej pary).

W parze to leader miał numer z tyłu na marynarce,
tylko w kategorii Milonguero partnerki dostały swoje
indywidualne  numery.
O numerach, dlaczego akurat takie – usłyszysz w wywiadzie.
Foto: Tango Te Amo

W dwóch pierwszych kategoriach zwycięzcy otrzymali puchar III Pucharu Polski oraz akredytację na Mundial Buenos Aires 2025, w pozostałych kategoriach zwycięzcy zdobyli puchar III Pucharu Polski w Tangu Argentyńskim.

Wcale nie mroczny przedmiot pożądania… 
W każdej kategorii trzy miejsca były nagradzane,
oprócz kategorii Solo Milonguero – puchar dostali
jedynie zwycięzcy, czyli najlepszy leader i follower. 
Foto: Dorota Pisula

Wstęp dla publiczności był bezpłatny.

Miejsce

Całość odbywała się na ul. Poligonowej 32 (warszawska Praga Południe, konkretnie Gocław) w dobrze znanym miejscu z organizacji innych eventów (drzewiej, przed pandemią, to był maraton El Fuego, teraz maraton De mil Amores), w przestronnej sali z dobrym parkietem i nagłośnieniem.

Sędziowie, komisja, konferansjerzy

Przewodniczącym składu sędziowskiego był Fernando Galera, tancerz i nauczyciel tanga od początku lat 90. ubiegłego wieku, organizator m.in. Festival Tango Salón Extremo w Buenos Aires. Ponadto w Jury zasiadali: Pamela Colaneri (partnerka Fernando), Fatima Vitale (Buenos Aires Tango Champion 2012 i drugie miejsce w Tango World Championship 2012) oraz Roberto Reis (maestro z 35.letnim dorobkiem).

Jeden z sędziów nie oceniał jednej z par i w rubryczce figurowało okrąglutkie zero. Dzieje się tak wtedy, kiedy zawodnicy w nieodległym czasie byli uczniami sędziego lub mają z nim powiązania prywatno-towarzyskie.

Nad całością czuwała Daniela Flavia del Casale, supervisor Mundialu BA 2025, zaś za dobór muzyki dla zawodników odpowiadał Daniel Vilarino (jak jest dobierana przy tego typu okazjach – o tym posłuchasz w wywiadzie).

Od lewej: Adrian Otocki – prezes PZTA, Fatima Vitale,
Alicja Irene Falkowski – Ambasador Argentyny, Daniela Flavia del Casale,
Fernando Galera, Roberto Reis.
Foto: Dorota Pisula

Wyniki obliczała komisja skrutacyjna w postaci dwóch Joann: Góreckiej z Polskiego Związku Tanga Argentyńskiego i Balowskiej ze Stowarzyszenia La Mirada (które to stowarzyszenie jest członkiem Polskiego Związku Tanga Argentyńskiego). Aby policzyć piątkową punktację, kiedy wszystkie pary były w komplecie i prawie wszystkie startowały w prawie wszystkich kategoriach (oprócz Escenario – tu były tylko 4 pary) – dziewczyny miały co robić.

Niestety, nie mam zdjęcia komisji skrutacyjnej, a szkoda,
bo była wizualnie atrakcyjna!

Edit: dzięki niezastąpionej Dorotce mamy zdjęcie!

Od lewej: Daniela Flavia del Casale, Joanna Górecka, Joanna Balowska.

Całość imprezy prowadzili: Michał Shevchenko (po polsku) – dyrektor zawodów (jednych i drugich) oraz Beata Maia Gellert (po angielsku i czasem po hiszpańsku) – jedna z najbardziej doświadczonych nauczycielek tanga (nie tylko w Polsce. To znaczy: także patrząc na dorobek innych europejskich nauczycieli oraz także patrząc na to, że uczy i występuje w wielu miejscach na świecie). Przyznam, że fajnie razem współpracowali. Mówione było tyle, ile trzeba, czyli nie za dużo, lekko i z humorem. Podziwiam ich za wymawianie niektórych nazwisk (Maia robiła to cudownie, te latynoskie wymawiała z takim uroczym argentyńskim seplenieniem).

Michał Shevchenko & Beata Maia Gellert.
Foto: Tango Te Amo

Zawodnicy

Przyjechali z różnych stron świata i Polacy byli w mniejszości. Zabrakło mi dostępnej listy z nazwiskami i krajami, które reprezentowali. Wiem, że była Kolumbia, Ukraina, Kazachstan, Węgry, Białoruś… Ważne: Kolumbijczycy reprezentowali Niemcy, Rodriguezy – Litwę, bo nie mogli startować w barwach swoich krajów (a dlaczego – o tym usłyszysz w wywiadzie). Z pewnością jakiś kraj (może niejeden) pominęłam. Widziałam, że byli dla siebie serdeczni, wspierali się, gratulowali sobie nawzajem. O tym, że na backstage’u tangowych zawodów panuje sympatyczna atmosfera, słyszałam już dawno. Teraz mogłam to zobaczyć.

Pary w oczekiwaniu tuż przed wejściem na parkiet.
Foto: Tango Te Amo

Kołczowie

Gracja Bryś Kołodziejczyk i Maciej Borowiec służyli wsparciem zawodnikom na zapleczu. Gracja jest znana z tego, że kiedy zasiada za dj-ską konsolą, parkiet płonie pod stopami, a gorące oddechy rozgrzanych ciał jeszcze ten pożar podsycają. Tu miała bardzo odpowiedzialną rolę: dyrygowanie rondą. To ona decydowała, kiedy po zakończeniu tandy i zrobieniu rundki wokół, zmęczeni zawodnicy mogą opuścić parkiet. Widziałam ten ich błagalny wzrok… I bezwzględny palec Gracji nakazujący dalszy marsz. Oraz ulgę, kiedy wreszcie dłoń wskazała zaplecze, czyli pozwoliła zejść…

Gracja na posterunku, Maciej przegląda listy,
wg których
 pary wychodziły w określonej kolejności.
Foto: Tango Te Amo

Zauważyłam bardzo ładny zwyczaj. Otóż przed rozpoczęciem tandy uczestnicy każdej rondy są po kolei wywoływani (to wtedy wyczytywane są ich nazwiska) i kolejne pary, u wejścia, najpierw kłaniają się sędziom wchodzą i dopiero wchodzą na parkiet. Także wtedy, kiedy wracają ponownie, bo tańczą w kolejnej kategorii.

Milongi

W skład całej imprezy wchodziły milongi nocne i popołudniowe. Nic o nich nie napiszę, bo na żadnej nie byłam (z różnych względów).

Piątek

Czyli początek całej imprezy. Jak wspominałam – nigdy nie byłam na tangowych zawodach i nawet nie zamierzałam być, ale skoro zorganizowano je pod moim nosem (mieszkam niemal po sąsiedzku), uznałam, że pójdę. Trochę byłam ciekawa, kto ze znajomych zdecydował się na start. Niektórych się spodziewałam, a ich nie było. Byli też tacy, których absolutnie bym się nie spodziewała i nie chodzi o to, że nie umieją, tylko wręcz przeciwnie. Mam na myśli Dominikę Jasik i Grzegorza Kałmuczaka, którzy jeszcze przed chwilą tańczyli na Wielkim Murze Chińskim, powygrywali mnóstwo pucharów na całym świecie, eliminacje w Buenos Aires przechodzą z paluszkiem w bucie (nomen omen! Czasem okazuje się, że paluszki potrafią samowolnie bucik opuścić… Ale to już chyba wszyscy widzieli) – myślałam: po co im Warszawa..? Oczywiście to bardzo fajne, że byli, zatańczyli i w efekcie puchar w milondze zdobyli (a w kategorii vals było blisko).

Dominika Jasik i Grzegorz Kałmuczak wytańczyli trzecie miejsce 
w kategorii Milonga.
Foto: Dorota Pisula

Zawody miały rozpocząć się o 18.00. Śmiałam się, że czekali na mnie, bo przyjechałam dość spóźniona i dopiero wtedy zaczęli. Miałam niezłe miejsce obserwacyjne, ale przyznam, że były lepsze.
Zaczęło się rondami
De Pista (były cztery). Patrzyłam sobie na pary (w końcu po to przyszłam). Niektóre bardziej przyciągały mój wzrok, inne mniej. To normalne, że nie wszystkie pary robią na nas wrażenie.

Jedna z rond w trakcie prezentacji par.
Foto: Tango Te Amo

Kiedy nadeszła kolej na kategorie Vals i Milonga, moją uwagę przykuła para, której wcześniej nie widziałam. Ale jak to możliwe? On się ruszał rewelacyjnie i to przede wszystkim on mnie przyciągnął. Nie, nie przytłaczał jej, ona była mocna i charakterystyczna, ale on… Miał w sobie to coś… A jak zatańczyli Escenario, to – moim zdaniem – pozamiatali tę kategorię (czym się podzieliłam, więc mam świadków, że sędziowie się ze mną zgodzili 🙂 ).

Moje odkrycie – kolumbijska para: Tania Gutierrez & Sebastian Avendano,
którzy w efekcie z Polski wyjechali z trzema pucharami:
zwycięskimi w kategorii Escenario i Milonga oraz z  drugim miejscem
w kategorii Vals. Sebastian dodatkowo zdobył puchar w kategorii Solo Milonguero.
Foto: Tango Te Amo

Myślę sobie: może ich w De Pista przegapiłam… Lecz kiedy podadzą wyniki, to na pewno ich rozpoznam.
A tu ZONK! Wymyślili, że to, kto przeszedł do półfinału, ogłoszą na milondze, na której nie planowałam być. Trochę się mocno wkurzyłam (i nie tylko ja). Co to za pomysł?! Organizator ogłosił, że taka forma łączy sferę rywalizacyjną z socjalną. Aj, nie spodobało mi się to do tego stopnia, że się sfochowałam i postanowiłam w sobotę uczestniczyć online. Temat ogłaszania wyników i ich późnego podawania na stronie PZTA omawiam także we wspomnianym wywiadzie (i trochę przyspojleruję: teraz inaczej na to patrzę).

Pierwsze wyniki w kategorii De Pista, czyli kto wszedł do półfinału.
Foto: PZTA

W nocy wyniki się pojawiły, ale nie ogólnodostępne, tylko na ścianie tam, gdzie była milonga. Ja zobaczyłam je dopiero następnego dnia na fejsbukowej stronie PZTA (ta internetowa leżała odłogiem, ale rozumiem, że nie zawsze wszystko da się ogarnąć). Szukam nazwiska mojej świeżo obczajonej pary na liście De Pista – nie ma… We wszystkich pozostałych kategoriach zajęli szczytowe pozycje, a tu ich brak? Nie przeszli eliminacji, a na liście ich przez przypadek obcięli? Czy nie startowali?

Wszystko się niebawem wyjaśniło (Ty jeszcze moment na to wyjaśnienie poczekaj).

Sobota

Jak postanowiłam, tak zrobiłam, czyli zostałam w domu i oglądałam online. To było nawet fajne, bo na łączach byłam z koleżankami i na bieżąco komentowałyśmy, co widzimy.
Byłam mocno zdziwiona, że niektóre pary przeszły pierwszy etap. Serio?! – pomyślałam. I żeby była jasność: nie mam nic przeciwko temu, żeby sobie wystartował każdy, komu to przyjdzie do głowy. Bo na przykład mnie przyszło! Serio.

Miałam taki pomysł, żeby kiedyś wystartować w kategorii Senior w Buenos Aires po to, aby poczuć atmosferę mundialu u źródła. Niestety, R. odmówił, relacji nie będzie. Chyba że po przeczytaniu tego tekstu postanowi jednak zachwycić się moim pomysłem i zmieni zdanie… 🙂 

Wracając do meritum: niech sobie każdy startuje, ale półfinał? Później się dowiedziałam, że musiało przejść 66% uczestników, więc skoro poziom generalnie był średni (oczywiście były też świetne pary, mówimy ogólnie), to jest, jak jest.
Na wyniki ponownie trzeba było czekać.
Dostałam w nocy zdjęcia wywieszonych kartek od
Dominiczki (moderatorka grupy na fejsie Gdzie DZIŚ tańczysz tango w Warszawie?), między innymi takie:

Jak to stwierdziła Alusia z wdziękiem: uja widać. Moim zdaniem nie widać nic,
no ale młodsze pokolenie ma lepszy wzrok 🙂 

Niedziela

Czyli finały we wszystkich kategoriach. A że mnie fochy nigdy długo nie trzymają, postanowiłam pojechać. Miałam nadzieję na dobre miejsce obserwacyjne…
Niestety wszystkie – także te słabe – były okupowane już od milongi popołudniowej. Z każdej sytuacji można wynieść coś dobrego i w tym przypadku tym dobrym było to, że z mojego słabego miejsca na oddalonym dość parapecie mogłam podpatrzeć
backstage i atmosferę tam panującą.

„Na zapleczu” pary mogły odetchnąć, a także
rozgrzać się przed występem.
Foto: Tango Te Amo

Natomiast wszystkie kategorie obejrzałam na stojąco (na chwilkę przysiadłam na chwilowo zwolnionym krześle, jednak Włoch mnie dość stanowczo przepędził, bo pojawił się jego kolega).

Finał

Piękne jest to, że zawody są nieprzewidywalne jak pogoda w lipcu nad Bałtykiem. W kuluarach krążyły pewne typy. Oj, niejeden mógłby fortunę stracić, gdyby się założył i obstawił „pewniaki”… Niektórzy liczyli na wygraną i uprzejmie mi wyszeptano na uszko, że tak się w kuluarach zachowywali, jakby już mieli pierwsze miejsce w jednej z dwóch kategorii kwalifikujących do Mundialu.

A tu zaskoczenie!

Szczególnie w wygranej De Pista.

Para z Ukrainy: Elena Sergienko & Sergiy Podbolotnyy
wygrali kategorię La Pista.
Foto: Dorota Pisula

Kurczę, w ogóle na tę parę nie zwróciłam uwagi! Na Węgrów – tak. Brigita i Carlos – wiadomix. „Moich” wyłowionych w Vals i Milonga nie było, bo wygrali tę kategorię w Turcji i nie mogli drugi raz wystartować.

A tej pary nie znam!

Wyniki finału w kategorii De Pista.
Foto: PZTA

Kiedy w półfinale zobaczyłam pary, które jak dla mnie nie miały wdzięku i techniki na półfinał, ale się w nim znalazły, pomyślałam, że chyba jednak nie wiem, na co w tym tangu patrzeć i się nie znam… No ale parę Kolumbijczyków wyłowiłam. To w końcu umiem patrzeć czy nie?

Generalnie tak, ale aż do tej pory w kategorii De Pista mocno nie.
Po mojej tajnej rozmowie już wiem, że nie na to patrzyłam, na co trzeba w tej konkretnej kategorii! Ale o tym za chwilę.

Polacy

Wszyscy uczestnicy finału we wszystkich kategoriach. Są tu nasi!
Foto: Dorota Pisula

Z tego, co się doliczyłam, było sześć „całych” polskich par i sześć mieszanych (sądząc po nazwiskach, czyli że jedna osoba z pary była Polką lub Polakiem. Ludmiłę Januszewską, mimo że pisana nie po polsku, tańczącą z Adamem Skrzeczem, zaliczyłam do par polskich, bo Ludmiła jest nasza!). Kto ciekawy, może sprawdzić szczegóły w podanych wynikach, a leniwym krótko wspomnę o poszczególnych kategoriach:

* De Pista – dwie tanguery z par mieszanych weszły do finału (z partnerami oczywiście, ale tu jest wątek polski), dwie nasze pary znalazły się blisko podium i zaliczyły bardzo udane występy. Pamiętajmy, że były dwie finałowe rondy! Każda po sześć par.

* Escenario – byłam pod wrażeniem. Owszem, para, która zmiotła parkiet już na pierwszym etapie, wygrała, ale nasi, Teresa i Jacek Binkowscy, mieli świetny pokaz!

Wyniki finału w kategorii Escenario.
Foto: PZTA

Moim zdaniem lepszy niż pierwszego dnia (to znaczy: w kategorii scenicznej tańczy się tę samą choreografię do tej samej muzyki, ale dzień dniu nierówny pod względem formy, nastroju, emocji) i tak jak pierwszego dnia nie dyskutowałabym z decyzją sędziów, tak w finale dałabym im drugie miejsce.

Teresa i Jacek Binkowscy zdobyli trzecie miejsce w kategorii Escenario.
Foto: Dorota Pisula 

Nie mam wątpliwości, że to para z ogromnym potencjałem i jeśli będą mieli środki, żeby pojechać kilka razy do BA i tam zasięgnąć nauk u najlepszych w tej kategorii, to jeszcze o nich usłyszymy.

* Milonga – w finałowej rondzie było osiem par, z czego trzy polskie i jedna mieszana. Żadna nie zamykała stawki, a Dominika z Grzegorzem zdobyli puchar i trzecie miejsce. Ludmiła z Adamem byli tuż za nimi.

Wyniki finału w kategorii Milonga.
Foto: PZTA

* Vals – na osiem par w finale mieliśmy trzy pary polskie i jedną mieszaną, z czego Dominika z Grzegorzem znaleźli się tuż za podium, a Ludmiła z Adamem tuż za nimi.

Wyniki finału w kategorii Vals.
Foto: PZTA

* Milonguero Leaders – w tej kategorii znalazł się jeden nasz polski kolega, Michał Goliński (świetny wynik i nie zamykał stawki!).

Finał kategorii  Milonguero Leaders.
Foto: PZTA

* Milonguero Followers – tutaj mieliśmy aż trzy Polki! Dziewczyny górą! Dominika Jasik zdobyła trzecie miejsce (na świecie dają za to puchar, u nas w tej kategorii dostali tylko zwycięzcy). Żadna z dziewczyn nie była ostatnia!

Finał kategorii  Milonguero Followers.
Foto: PZTA

Sensacja! Jak dla mnie: nad sensacjami!

Usiądź, pooddychaj, rozluźnij się i pilnuj kapci, żeby Ci nie spadły.

Jak myślisz, o czym teraz przeczytasz?

*

*

*

Nie, nie o stopie Dominiki, której palce na zatańczenie drugiego tanga w pierwszej kategorii Milonguero miały inny pomysł niż ona. Nie o tym, bo to nie była sensacja (na bieżąco mało kto zauważył), tylko wyzwanie dla Dominiki.

Stopa Dominiki postanowiła zakosztować wolności…
Foto: Tango Te Amo 

Nie dała palcom swobodnie hasać i kazała im zatańczyć, tak jakby się nic nie stało. Jej partner, który w tej kategorii był przypadkowo przydzielony, zorientował się, że coś się stało, dopiero wtedy, kiedy Dominika zeszła z parkietu, żeby opatrzeć stopę znaczącą parkiet krwią i umieścić z powrotem tam, gdzie w danym momencie było jej miejsce. Wszyscy chyba już obejrzeli filmik, który nagrała rewelacyjna milongowa fotografka: Dorota Pisula (Dorotko, dziękuję! Twoje zdjęcia wzbogacają moją relację). Jeśli nie, możesz zobaczyć TU  – moment naprawdę uchwycony świetnie!

Więc co jest tą sensacją?

Nie co, a kto: Jan Mężyński i jego wynik. Nasz warszawski Janek. Nie zawaham się napisać, że najmłodszy zawodnik tej imprezy. Zarówno wiekiem (tak podejrzewam), jak i stażem tangowym.

Backstage. Janek z partnerką robią rozgrzewkę.
Foto: Tango Te Amo

Janek z partnerką doszli do finału De Pista. Zamknęli finałową stawkę. Tyle że Janek tańczy… No, zgadnij, ile?

*

*

*

1,5 roku. Tak! Półtora roku. Osiemnaście miesięcy. To jest po prostu rewelacja! Zawodowi nauczyciele z dwudziestoletnim doświadczeniem zamykali eliminacyjne stawki już na pierwszym etapie, a On doszedł do finału! Czy to świadczy, że sędziowie się nie znali na tangu i jednej z dwóch sztandarowych kategorii? Do tego wrócimy.

Czas przejść do kolejnego punktu tej opowieści, czyli:

Tajne konsultacje i porady spod lady

Teraz – moim zdaniem – zaczyna się najważniejsza część tego wpisu.

Odbyłam ze znawcami, z których część była na tej konkretnej imprezie. Zatem informacje nie są tylko czysto teoretyczne, ogólnikowe, odnoszące się do tego, jak to zwyczajowo bywa. To znaczy: takie też są i uważam, że absolutnie podnoszą świadomość. To, co przeczytasz poniżej, moją bardzo podniosło. Jestem wdzięczna rozmówcom za podzielenie się, a sobie, że wpadłam na to, aby o to zapytać.

Przede wszystkim zastanawiałam się, skąd wygrana akurat tej pary? Tej, na którą w ogóle nie zwróciłam uwagi? I o to właśnie zapytałam. Projektując, że dostanę jakąś niesamowitą odpowiedź. Że coś nadzwyczajnego zrobili. Albo coś wyjątkowego się wydarzyło. Nastawiłam się, że odpowiedź będzie obszerna i zagmatwana, żeby może ukryć prawdziwe motywacje sędziów? Jakieś ich osobiste pobudki? Polityczne sympatie? Hm..? „Wicie-rozumicie”: kochamy teorie spiskowe...

Odpowiedź, którą otrzymałam, brzmiała: wygrana tej pary wynikła z punktacji.

To mnie zatrzymało.

Dopowiedzenie było takie, że w tej kategorii fantazja, precyzja, technika i uroda pary są drugorzędne, a jeśli pod wpływem fantazji tancerze wprowadzają zbędne elementy (albo z niewiedzy, na czym ta kategoria polega), to ma przełożenie na wynik, który będzie gorszy. Bo pierwszorzędne jest to, co jest w nich, w parze, razem.

Elena Sergienko & Sergiy Podbolotnyy – zdobywcy
złotego pucharu w kategorii De Pista.
Foto: Dorota Pisula

Stąd świetny wynik naszego Janka. Chłopak jest zdolny, wkłada dużo pracy w swój rozwój, chodzi na milongi i tańczy socjalnie. Sędziowie zobaczyli to coś, czego nie mieli startujący doświadczeni tancerze. I żeby była jasność: samo chodzenie na milongi sprawy nie załatwia. Wielu partnerów nie rozumie argentyńskiej idei tańczenia dla partnerki i z partnerką. Wolą figury i koncentrację na sobie.

Jestem przekonana, że ten socjalny czynnik, który Argentyńczycy mają we krwi, a my go często w ogóle nie rozumiemy, wyraża się w energii, na którą Argentyńczycy są wyczuleni. I to nie znaczy, że na milongach każdy ma tańczyć z każdym, ale to inny temat.

Abrazo. To w nim tkwi tajemnica tanga…
Foto: Dorota Pisula

Lubimy patrzeć na coś, co ma mocniejszy akcent. I oglądając kategorię De Pista, także tego szukamy. Jeśli znajdziemy, zatrzymujemy wzrok… A potem się dziwimy, że wygrała zupełnie inna para. Niedostrzeżona. Niezjawiskowa. Niewidowiskowa.

No właśnie tak!

I tu nastąpiło moje olśnienie. Bo niby wiedziałam, ale dopiero teraz dotarło jak nigdy przedtem: skoro De Pista to spotkanie socjalne na milondze i o tym jest ta kategoria, to nie jest o sportowcach, baletnicach, cyrkowcach! (Zresztą: tango w ogóle o tym nie jest i pary, które w Escenario tylko na tym bazują, mają słabe wyniki). De Pista jest o tym, że pary przede wszystkim mają ten feeling i tancerze niekoniecznie muszą być najładniejsi i najzgrabniejsi. Tańczą blisko, tradycyjnie, w połączeniu. Ze sobą. Są parą, a nie dwoma tancerzami.

Andrea Serban & Endre Szeghalmi – węgierska para,
która jako trzecia stanęła na podium w kategorii De Pista.
Foto: Dorota Pisula

Byłam zdziwiona wygraną tej akurat pary, bo przegapiłam to, o czym w tym momencie usłyszałam, przyzwyczajona jednak do bodźcowania oczu czym innym. Ich finałowa ronda chyba jest jeszcze dostępna (zerknij na stronę PZTA na Facebooku), ale nie wiem, czy te subtelności można wychwycić wirtualnie.

Rady spod lady dla zawodników, czyli na co sędziowie zwracają uwagę

Poszczególne kategorie i ich charakterystykę opisałam na początku. Tu doszczegółowię, nad czym warto popracować, jeśli się myśli o dobrej pozycji w kategorii De Pista:

Tango jest wtedy, kiedy razem płyniemy… 
Na zdjęciu Inga Pawlicka.
Foto: Dorota Pisula

* Liczy się współpraca pary, a nie umiejętności poszczególnych tancerzy. I to, czy wiedzą, co się dzieje z każdym indywidualnie i z każdym na wzajem. Czyli to nie jest tak, że leader zasuwa, a follower daje się przestawiać, tylko on proponuje, ona interpretuje, on podąża za jej interpretacją… Dla niekumatych: obejrzeć w zwolnieniu topowe pary tej kategorii.

* Feeling – nie erotyczny, tylko ten w ruchu, który daje połączenie. Kontrola, estetyka i technika oczywiście się liczą, ale wtedy, kiedy finalnie wszystko razem współgra. Czyli NIE chodzi o to, że leader próbuje zrobić siedem „enrosków”, ona biegnie giro, trochę się przewraca, więc on ją musi mocniej przytrzymać po to, żeby trzepnąć gancho, a zaraz musi przyspieszyć, żeby zdążyć na variacion. Wtedy wychodzi efekt sportowy, albo za bardzo jak z tańca towarzyskiego – niby wszystko się zgadza: kąty, linie… To jest dla oka atrakcyjne. Czasem nawet figlarne, kiedy wjedzie rumbowe bioderko, ale jednak całość bywa za sztywna, za zimna.

Jeszcze raz zwycięzcy De Pista z przepustką do ćwierćfinału Mundial Buenos Aires.
Foto: Dorota Pisula

* W argentyńskiej kulturze tanga mocno zakorzenione jest, że to partner tańczy dla partnerki. I sędziowie widzą, czy tak jest. U nas – głośno się mówi, że zawody, rywalizacja w tangu? Fuj! A co się naprawdę dzieje? Prowadzący potrafią musztrować podążające. Albo w parze rywalizują, kto „jest lepszy” i robi mniej błędów.
A w rywalizacji w tangu o co innego chodzi. Argentyńczycy rywalizują z innymi o zatańczenie z wybraną partnerką. Rywalizują, by to z nimi kobiety miały najlepsze tandy. Często Polacy się dziwią (ba! Obrażają!), że kobiety uwielbiają tańczyć z Argentyńczykami i jeśli mają wybór, to właśnie ich wybierają. Tak, uwielbiamy, bo w trakcie tandy, kiedy tańczymy, to czujemy, że jesteśmy tylko my. Tylko ja z nim i on ze mną, dla mnie. Tak tańczą, że kobiecie nie przyjdzie do głowy myśleć o potrzebie kupna ziemniaków i butów zimowych dla dziecka. A nasi? Nieważne, czy dziewczyna na tyle tańczy, by pewnie stać na nogach. Trzepią nią na wszystkie strony, walą ganczo za ganczem, żeby pokazać, jaki z niego miszcz.

Adrian Otocki, prezes PZTA wręcza puchar w kategorii Milonguero Follower,
który zdobyła Brigita Rodriguez.

Foto: Dorota Pisula

* Tradycyjne figury w bliskim objęciu. Kiedyś Agnieszka Stach i Tymoteusz Ley powiedzieli: „Wszyscy tańczymy tango nuevo” (taki tytuł miał mój wywiad z nimi, ciągle dostępny na moim blogu). I tak, starego tanga sprzed stu lat nie tańczymy, jednak volcady, colgady i zamaszystość to nie w tej kategorii.

Kategoria Milonguero. Tu oceniany jest kunszt poszczególnych tancerzy.
Foto: Dorota Pisula

Podsumowując moje kuluarowe rozmowy, wnioski są takie: na różnych pokazach widoczny jest trend łączenia Escenario z De Salon i cały czas oglądamy podniesienia, wysokie wykopy. A to powoduje, że nam się redukuje gust. Kiedyś można było docenić kroczki, feeling, muzykalność. Wypatrywało się tego, co jest między tancerzami, na pierwszy rzut oka niewidocznego. Doceniało się kunszt. Potem zaczęły się podobać fruwające kiecki, „szpagat”, szybkość giro i precyzja techniczna. I tak, jeśli między tancerzami jest to COŚ, to też lubię popatrzeć. Ale druga strona medalu jest taka, że technika wypracowana latami czy w tańcu towarzyskim, balecie czy Escenario (trzeba na siłkę pochodzić, żeby dźwignąć partnerkę) – nie ma nic wspólnego z tym, czego potrzebujemy, żeby potańczyć na milondze. Czuć różnicę, kiedy na milondze tańczy się z „escenariowcem”, który może i ładnie wygląda, pewnie prowadzi, robi trudne figury i jego ciało umie zrobić dużo więcej niż ciało kolegi z milongi, ale w tangu tradycyjnym chodzi o coś innego.

Para z Kazachstanu: Svetlana Vyrypayeva & Ilyas Baiguzhin znaleźli się tuż za podium
De Pista, zdobyli drugie miejsce w Escenario i trzecie miejsce w kategorii Vals.
Foto: Dorota Pisula

Z moich osobistych doświadczeń, jeśli chodzi o taniec z pewnym czołowym „escenariowcem” – tak, doświadczyłam. Raz. Perfekcja ruchu i postawy, ale nie tańczył ze mną. Nie było nas. Na koniec przewrócił oczami i jęcząc zapytał, kiedy przyjdę do niego na lekcje…

Dalsze wnioski są takie, że Pista, czyli nasze tangowe spotkania na milongach, stoją normalnymi ludźmi. Tango można tańczyć do śmierci i w każdej sytuacji, także kiedy jesteś w kryzysie czy żałobie. I nie trzeba na każdej milondze być w kiecce za cztery stówy z kawałka elastycznej lajkry, a już na pewno nie w brokacie. Nie każda kobieta musi mieć dziesięciocentymetrowe obcasy. Jeśli wiemy, na co patrzeć, nie w każdym pokazie musimy oglądać szpagaty (przy okazji opisu festiwalu w Zakopanem wspomniałam, że tam na pokazach nie widziałam wysokich voleo! Nawet u Los Totis, pary scenicznej, która „w wysokie umie”. Idzie nowe, czyli „stare”: niskie boleo w poziomie). Pokazy z opowiedzianą historią, jako forma sztuki – tak. Ale kiedy jesteśmy przy Pista, to jesteśmy przy milondze, która nie jest formą sztuki, tylko formą spotkania.

Radość z tanga na milondze – to jest Pista!
Foto: Dorota Pisula

Dodatek: kategoria Milonguero

Każde ciało jest inne. I nie chodzi o to, że dziewczynka różni się od chłopczyka, tylko o to, że z każdym inaczej się tańczy. Każdy inaczej prowadzi i inaczej podąża. I tak jak dużą sztuką jest takie panowanie nad ciałem, by z każdym tańczyć tak samo (czasem bardzo estetycznie), tak ten rodzaj kontroli nie jest tym, czego szukają sędziowie. Bardziej doceniają, kiedy tancerze dopasowują się do siebie nawzajem i po to jest zmiana w parach po każdym tangu, żeby zaobserwować: jest tak czy nie…

Muzyka, parkiet i dwa ciała stanowiące jedność tangową…
Foto: Dorota Pisula

Dodatek ogólny

* Jeśli myślisz o startowaniu w zawodach albo jeśli chcesz sprawiać większą przyjemność świadomym partnerkom, odróżniaj figury tangowe od milongowych i valsowych. Nie zrobisz tego „na czuja”, ale możesz się nauczyć u dobrych nauczycieli (mamy w Polsce kilku takich, lepszych od przeciętnych Argentyńczyków – a takich też mamy). Naucz się odnajdywać w różnych rytmach. Naucz się tańczyć nie tylko do rytmu, lecz także do melodii.

Tango jest smutne? Bywa. Ale często wcale nie! I to jest cudowny aspekt De Pista!
Spotkania w parze.

Foto: Dorota Pisula

* Zastanawiałam się, czy mimika ma znaczenie. I dowiedziałam się, że może tak być. Jeśli tancerka ma szczęki zaciśnięte jakby biła rekord świata w sporcie wyczynowym albo starszy pan jest przez całą tandę uchachany jak przedszkolak w piaskownicy, to może mieć wpływ na ocenę całkowitą. Mimika sytuacyjna, czyli adekwatna do momentu w utworze i tego, co się dzieje w parze, na pewno jest ceniona. Wyuczona, sztuczna – jeśli jest dobrze zagrana, przejdzie w Escenario, ale w innych kategoriach raczej nie.

Na koniec

Kategoria De Pista, odd lewej: trzecie miejsce, drugie miejsce, zwycięzcy.
Foto: Dorota Pisula

Dowiedziałam się, że Siergiej i Elena, zwycięzcy De Pista, są świetnymi nauczycielami i bardzo uważnymi tancerzami socjalnymi. Nie są w ogóle „szołowo-szaleńczy”, za to są bardzo w kontakcie.
Ich wygrana nie jest „uznaniówką” czterech osób, które się umówiły. Dostali punkty za to COŚ, co jest najważniejsze w De Pista, a na co przeciętny widz nie umie patrzeć. W tym ja. Ale teraz już wiem, więc zobaczę 🙂 

I teraz rozumiem, dlaczego niektóre pary, zjawiskowe pokazowo, w mundialu nie osiągają sukcesów.

Wezwanie

W tym roku stawiło się 30 par, więc zwycięzcy De Pista i Escenario wskakują do ćwierćfinału Mundial Tango Buenos Aires. Gdyby było par 40, weszliby od razu do półfinału. Tak, takie zasady wymyślili Argentyńczycy. Biorąc pod uwagę, że rok temu wystartowało ok. 700 par, taki awans znacząco skraca dystans do finału.

Ponieważ mamy tyle super milongowych tancerzy i tancerek, a zasady, według jakich oceniają sędziowie macie powyżej, moje wezwanie brzmi: startuj w De Pista! Na Escenario nie będę namawiać, bo poza tegoroczną parą nie widzę kandydatów, ale do Pisty? Chodźcie! Macie rok na nauczenie się. Janek w półtora załatwił sprawę, więc skoro tuptasz po parkiecie już kilka lat, sprawdź się! Dla siebie. To znaczy: dobierz sobie parę, potrenujcie i do boju! Bonus: możesz się sprawdzić w Milonguero, gdzie oceniana/oceniany jesteś indywidualnie.

To co, deal?

Wywiad

O sprawach merytoryczno-organizacyjnych posłuchasz TU – rozmawiałam z Michałem Shevchenko, dyrektorem Pucharu Polski w Tangu Argentyńskim i Preeliminares Mundial Tango BA z ramienia Polskiego Związku Tanga Argentyńskiego.

Dziękuję za teraz, do następnego razu! 

To ja, Ania 🙂  Od wielu lat prowadzę tego bloga i kanał na YouTube. Jeśli uważasz ten wpis za wartościowy, udostępnij go lub wyślij tangowym znajomym. A jeżeli postawisz mi wirtualną kawę, wesprzesz opłacenie domeny i serwera, z których korzystam – dziękuję!