Bezpieczeństwo na parkiecie
Kiedy na parkiecie jest ścisk, trzeba bardzo uważać. Obcasem można wyrządzić dużą krzywdę. Mnie samej zdarzyło się za wysoko zadzierać nogi. Energia muzyki czy poprowadzenie wysokiego boleo przez partnera nie jest żadnym usprawiedliwieniem. Trzeba się pilnować. Na maratonach o wysokim tanecznym poziomie jest ciasno, ale nie ma kolizji. A przecież w tangu chodzi o przyjemność.
To, co może zrobić kobieta dla poprawy bezpieczeństwa na parkiecie, to pilnowanie własnych nóg, żeby nie wierzgały jak kopytka kobyłki na polanie. Cała reszta niestety należy do mężczyzny. To od tego, jak prowadzi, zależy, co się dzieje na parkiecie. Nie tylko z nim i jego partnerką. Także z innymi.
Chcesz tańczyć tango – przestrzegaj zasad.
Dziwi mnie, że niektórzy tego nie rozumieją. Najwięcej bałaganu robią koślawi nłewowcy. Bo ci niekoślawi nie będą się rozpychać na milondze z muzyką tradycyjną. Tańczenie po rondzie nie jest jakimś widzimisię. Nie chcesz tego respektować? Idź na salsę, tam skaczą jak popadnie. Albo stwórz własny event. Ale nie pchaj się ze swoim cudaczeniem na tradycyjną milongę! Służby operacyjne mi doniosły, że kiedy taki jeden pojechał do Wilna i nie zamierzał respektować konwencji milonguero – został wyłowiony i wyproszony. Po prostu. I bardzo dobrze. Gospodarze imprezy powinni zwracać uwagę, co się dzieje nie tylko w barze czy toalecie (tak właśnie), ale także na parkiecie. Wygibańce zagrażają bezpieczeństwu innych. Że się obrazi i więcej nie przyjdzie? I bardzo dobrze! Na jego miejsce przyjdzie trzech takich, co się nie rozpychają. Tam, gdzie się dba o porządek na parkiecie, przychodzą lepsi tancerze.
Bywają imprezy w takiej konwencji, że hulaj dusza, piekła nie ma. Proszę bardzo! Kto chce – niech idzie. Sama czasem lubię poszaleć, traktując to jako wzmożona aktywność fizyczną. Ale na zwykłej milondze warto dbać o porządek z samym sobą. Wszystkim będzie przyjemniej.
Nikt nie kwestionuje sensu przepisów ruchu drogowego.
Grający w brydża wiedzą, że po wylicytowaniu trzech bez atu nie można licytować trzech kierów. W szachach każda figura ma określony ruch i nikt się nie upiera, żeby Wieżą szurać w poprzek. Przy łowieniu ryb siedzi się cicho i nikomu nie przyjdzie do głowy się wydzierać. Dlaczego z zaakceptowaniem poruszania się po rondzie jest taki kłopot? Zdarza się, że parkiet jest mocno prostokątny, chudy i długi, wtedy ci mniej wprawieni mają trudność.
Ale myślę, że to jest kwestia nawyku.
Po prostu. I niestety strofowanie niesforniaków należy do panów! Nie wymagajcie od nas, żebyśmy tego pilnowały. Te bardziej świadome będą rozgwiezdnikom odmawiać i do tego zachęcam. Bo jak ci lepsi zobaczą, że na każdego nie lecisz – Twoje notowania wzrosną. Tak samo gospodarz milongi – jeśli nie będzie pilnował porządku, pójdzie fama, że tu słabo się tańczy i ci, co nie chcą być narażeni na „inwencję” rozgwiezdnika, pójdą gdzie indziej albo zostaną w domu.
Zgrabnie to ujął Michał Wójcik (warszawski nauczyciel):
„(…)Tango przywędrowało z Buenos Aires nie jako zbiór ruchów do odtwarzania samodzielnie w domu przed kanapą, ale jako całe zjawisko kulturowe – taniec socjalny, który tańczy się na milongach w otoczeniu innych par. Kiedy rozmawia się z argentyńskimi tancerzami i nauczycielami, słychać, jak bardzo podkreślają, właśnie socjalny wymiar tanga tańczonego na milondze. To, że tańczy się nie tylko ze swoim partnerem, ale też ze wszystkimi innymi tancerzami na sali, z którymi łączy nas przestrzeń i muzyka. Czy nie po to właśnie chodzimy na milongi? Żeby tańczyć w otoczeniu innych ludzi? Czuć wspólną energię parkietu? Tańczenie samemu w domu to przecież nie to samo. Więc skoro bez trudu akceptujemy zasady tangowego ruchu naszego własnego ciała, to zaakceptujmy też, że ruch na milondze wygląda tak, a nie inaczej. Tańczymy po rondach, w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara (…)”.
Tak więc chcesz wywijać – rób to na swojej imprezie, o!
Z pozdrowieniami – bestia Ania