Gdybym miała opisać w skrócie, dlaczego warto tam być, to:
* organizatorzy, czyli Dorota i Adrian Grygier oraz Gracja i Rafał Kołodzieczyk (tak, wiem, polskie nazwiska się odmienia, ale tak mi ładniej brzmi i już) – dbają, by wszystko przebiegało bez zakłóceń, są otwarci i sympatyczni, dostępni dla uczestników i bawiący się razem z nimi;
* miejsce – w ubiegłym roku organizatorzy przenieśli imprezę do sali na parterze. Jest przestronnie, wygodnie, klimatycznie w nocy i w dzień (lubię, kiedy sala inaczej żyje w czasie popołudniowego tangolonka, a inaczej nocą i tam tak jest). Dostępna jest strefa relaksu na zewnątrz (ławy i parasole), a widok na Wały Chrobrego robi wrażenie;
* organizacja – wzorowa. Gościnność, wygoda gości, bufet, atmosfera – świetne. Wiadomo, że tak oceniasz imprezę, jak się bawisz. Na niektórych brakuje klimatu, energii, tego „czegoś”, miejsce jest nieadekwatne do ilości ludzi albo duchota powala. Tu nie ma żadnych niedogodności i chociaż nie nocuje się w miejscu maratonu, to przemieszczanie się urokliwym nabrzeżem w piękną letnią noc lub popołudnie ma swój urok;
* balans w każdym znaczeniu. Zarówno płci, jak i stosunku stałych bywalców do świeżej krwi. I fajnie. Zawsze to fantastycznie spotkać znane abrazos, ale też przyjemnie jest odkrywać te nowe.
* dodatkowe atrakcje, takie jak rejs po Odrze, mini śniadanie dla najwytrwalszych, dobre jakościowo koszulki maratonowe, personalizowane ceramiczne kubki (niby takie same, ale jednak różne)…
Ekipa djska jest zacna, w tym roku tylko męska (Francisco Saura, Dariusz Bekała, Luis Cono, Michał El Monje – znany wcześniej jako El Zorro :), Santiago Buonomo, Adrian Grygier).
Dla mnie wyjazdy mają szczególne znaczenie. Kiedy jestem daleko i włącza mi się out of the box, inaczej funkcjonuję. Nie mam wpływu na pozostawioną prozę życia, więc nie pochłania ona mojej energii, którą mogę, chcę i uwielbiam kierunkować na tangowe doznania.
Encuentro, czyli spotkanie. Nic nadzwyczajnego – przecież w tangu chodzi właśnie o to. Ale ta formuła zarezerwowana jest dla określonego rodzaju spotkania. Kobiety z mężczyzną. Każde w swojej roli. W bliskim objęciu – czyli bez szarżowania w poprzek parkietu. Z zachowaniem rondy. Bez desantu, czyli wyciągania łapy po kobietę.
Mirada i cabeceo.
To podstawa zapraszania do wspólnego spotkania przez 12 minut miłości na parkiecie. Wyszukujemy się wzrokiem, uśmiechamy, skinienie głowy jako potwierdzenie, i… Kobieta siedzi na tyłku, zanim mężczyzna, przyszpiliwszy ją wzrokiem z drugiego końca kraju, nie stanie DOKŁADNIE przed nią.
Łatwo o pomyłkę.
Zdarza się, że dwóch panów odczytuje zaproszenie siebie do jednej pani. Częściej jednak to kobiety chcą zawładnąć nie swoim cabeceo. Wyrywają się przed szereg. Ale na takich imprezach jak encuentro, panowie są doświadczeni i świadomi. Utrzymują kontakt wzrokowy z wybranką, więc ta nie wybrana nie ma szans. To właśnie świadczy o dojrzałości tangowej: nie z tobą chciałem, więc nie z tobą tańczę.
Biedrusko to wyjątkowe miejsce.
Tak zameldowały służby operacyjne, które są sprawne, bystre i raportują, jak jest. No i tam jest tak, jak najbardziej uwielbiam: wszystko w jednym obiekcie. Śpimy, jemy, tańczymy. I feromony buzują, oj… podobno buzują. I dobrze. W końcu tango to tango, pierwotne jego założenie jest takie, że panie mają być zadowolone…
Będę tam po raz pierwszy.
Wydarzenie nie było jakoś specjalnie reklamowane, dlatego przypuszczam, że po poprzedniej, bardzo udanej edycji, jest już full. Ale może jeszcze jakieś miejsce się ostało? Pytać organizatora. Osobiście mam tak, że ponieważ nie da się być wszędzie, wybieram imprezy dość starannie. Osoba organizatora ma dla mnie znaczenie. Etyka, lojalność, solidarność. Patrzę na to wszystko.
I wdzięczność. Nie ma na świecie nikogo, kto by wszystko zawdzięczał tylko sobie.
A w tangu ZAWSZE zawdzięcza się innym.
Jaram się!
Uwielbiam takie tangowe warunki. Mam to szczęście, że bywam na imprezach, które z czystym sumieniem mogę dobrze opisać. I wiem, że Biedrusko też się w to wpasuje. Wiem, bo moja wiedźmia intuicja mnie nigdy nie zawiodła.
P.S. Kolejny wpis bez zdjęć. Nie znalazłam takich, które chciałabym Ci pokazać. Guglowskie – nie mam praw do użycia, ale obiekt możesz obejrzeć TU. Dzięki R. (nie mam w moim wordpressie emotikonki serduszka, a bym dała cmok cmok).
P.S. Naprawdę dotarłaś/łeś do końca bez obrazków? Jest nadzieja…
Serdecznie Cię pozdrawiam i jak zostawisz jakąś reakcję, będę wiedziała, że mam po co pisać 😀
Po okresie zminimalizowania aktywności tangowych następuje rozkwit.
Tu, w tym miejscu tekstowym, były napisane przeze mnie moje (no przecież nie czyjeś) przemyślenia odnośnie pandemicznych wynurzeń, ale je usunęłam
(żałuj! Piękne były me przemyślenia… I jakie kwieciste…).
Nadchodzi piękny czas!
Jaram się lipcem i do lipca ograniczę ten wpis. A właściwie do maratonowych lipcowych imprez, bez uwzględniania obozów. Czemu tak? Bo to mój wpis i tak mi się chce. Ach… Uwielbiam zmieniać zdanie. Wpisy będą pojedyncze, chronologiczne, codzienne. Nigdy tak nie było…
Co do ogółu – wychodzi na to, że KAŻDY weekend będę miała zajęty! Sorry, trzecia książko (czwarta, piąta i szósta też), filmie, adaptacjo i… (no… Ty już wiesz, Ty…) – nie będę zbyt dyspozycyjna, a właściwie nie będę dyspozycyjna wcale. Siła wyższa, czyli imprezy tangowe, że hej…
Teraz o pierwszej:
Tango pod Żaglami
Pietruszka jest niemożliwa. Wymyśliła takie coś, bo sama jest sternikiem i kocha żeglować. A ja kocham żeglowanie jak pies sałatę (hmmm… Moja Miniutka uwielbia wszystko, zwłaszcza ogórki Moniki B., więc to chyba nie jest trafne porównanie). Pietruszka robi imprę na całego! W dzień włóczą się po jeziorach, wieczorem tańczą na milongach. W tym roku będzie ich prawie czterdziestka, więc warto na milongi wpaść (a goście się zapowiedzieli, więc będzie się działo!). Tangowi dje są zacni:
TDJ Roberto La Barbera „El Panormo” (Italy/PL);
TDJ Fernando Romero Chucky (Arg/PL);
TDJ Mateusz Stach (PL, Brzeg);
TDJ Marta Zatarska (PL, Szczecin);
TDJ Anna „La Pola” (PL, Bielsko-Biała) – debiut!!! Nie, nie didżejski. Pseudonimowy!
O pseudonimach pięknie pisze Luis Cono, jego posty są ilustracją wtorkową grupy „Gdzie DZIŚ tańczysz tango w Warszawie?” w sekcji #dokształcanie
Cymesik: gościnnie Milonga Kapitańska na zakończenie Tanga Pod Żaglami TDJ Krzysztof Rumiński PL, Toruń.
Gdzie i kiedy konkretnie? Anno, dawaj rozkład jazdy! Mnie korci, żeby jakoś tak trochę wpaść… Może piątek – sobota w lipcu..?
No i Belltango… Anno… Ten deszczyk w słońcu… Co prawda w mojej historii był park, ale może zmienimy na… przyportowy park…
Tango pod Żaglami
26.06. zbiórka, 3.07. koniec. Milongi. Jeju… Korci mnie ich odwiedzić…
P.S. Mówi się, że jesteśmy generacją obrazkową, że nie umiemy czytać do końca. Kto jednak dobrnął – poproszę reakcję w postaci serduszka heh 🙂
Sceneria dla tego przedstawienia jak dla mnie jest rewelacyjna. Szkoda, że nie mam lepszych zdjęć.
To wydarzenie przyszło do mnie nagle. Widocznie Kosmos uznał, że powinnam je zobaczyć. Słyszałam, że grają, ale ponieważ wiele tangowych koncertów i nieco tangowych spektakli widziałam, jakoś tak nie miałam parcia, chociaż Tango Attack i Grześka Bożewicza z bandoneonem bardzo lubię i nigdy ich dość. Co ciekawe, premiera odbyła się w tym roku i to w moje urodziny... Widocznie pisane nam było się spotkać, chociaż nie planowałam.
Basen Artystyczny – Warszawska Opera Kameralna.
Zacznę od miejsca: byłam tu po raz pierwszy (nie jest łatwo trafić i ludzie się gubią: idzie się ul. Konopnickiej, a potem alejką – wieczorem przyjemnie oświetloną lampionami – na tył teatru Buffo). Podczas tego spektaklu nie ma tradycyjnych teatralnych rzędów, tylko ośmioosobowe stoliki w niezbyt dużej przestrzeni (na moje oko mieści się jakieś 160 osób i w gruncie rzeczy siedzi się wygodnie).
Usadzamy się przed rozpoczęciem. Trumna na scenie robi wrażenie. Nie mówili, że zakaz zdjęć, więc chociaż ciemno, spróbuję kilka zrobić.
Przestrzeń tego miejsca jest absolutnie niezwykła!
Nowoczesna, alternatywna dla klasycznego pojmowania teatralnej sceny. Tu się wszystko dzieje wszędzie! W tym konkretnym przedstawieniu aktorzy pojawiają się ze wszystkich stron. Przechadzają się przez salę. Zaglądają w oczy widzom i nagle umierają...
Trup się posłał u mych stóp.Kiedy tuż przede mną „umarła” pierwsza dziewczyna, mój smartfon się przestraszył i sam z siebie trzasnął czarno-białą fotkę!
Nie wiesz, z której strony co się wydarzy. Aktorzy drą się, głaszczą widzów, częstują empanadami... Jedna ze ścian wygląda jak mieszanka białej i ciemnej czekolady. Rusza się w czterech miejscach w takt muzyki, co wygląda trochę horrorowato... Ale apetycznie i mnie się właśnie kojarzyło z masą czekoladową. Mój praktyczny zmysł odnotował, że musiano zatrudnić cztery osoby do ruszania tą magmą!
Górna część tej ściany się rusza, tak jakby spod jej powłoki chciał się uwolnić jakiś twór… Nad głowami widzów przedstawienie trwa w najlepsze. Idąc, warto nie wybierać miejsc przy samych ścianach, bo w nich się też dużo dzieje!
Na biletach wystosowano prośbę o stroje wieczorowe.
A pierwsze zdanie przedstawienia brzmi: „O kurwa, złamałem skrzydło”. Po obejrzeniu całości mogę stwierdzić, że gdyby wybrzmiało po hiszpańsku (z tłumaczeniem sprawnie wyświetlanym w różnych miejscach, tak aby każdy mógł przeczytać – co zresztą było czynione podczas śpiewania: wyświetlał się tekst tłumaczenia w trzech miejscach, więc niezależnie od tego, gdzie się siedziało, było dobrze widać) – bardziej by pasowało. Nasza polska kurwa była tu jak z innej opowieści.
Przerwa. Dzięki temu, że są stoliki, można przy okazji urządzić imprezkę.
Obsada.
Całość znajdziesz TU.
Wiadomo, że zawsze są dwa składy obsady. Ja trafiłam na Alicję Węgorzewską jako Marię. Reżyser spektaklu, Michał Znaniecki, od wielu lat mieszka w Buenos Aires i wydaje mi się, że zaopatrzył bohaterkę w buty tangowe zaprojektowane według najnowszych trendów, jeszcze na warszawskich parkietach nie widziane (takie z szerokim pasem jak od spodni wokół kostki – i mój praktyczny zmysł od razu mi podpowiada, że krótkie nogi w krótkich spódnicach nie będą dobrze w nich wyglądały… Ale Alicja nie ma krótkich nóg i nie była w krótkiej spódnicy, więc wyglądała ok).
Jak pisałam, wiele spektakli i koncertów za mną.
To ma swoje minusy: trudno zrobić na mnie wrażenie. Zwłaszcza że znam repertuar Piazzolli i słyszałam wiele różnych wykonań. Poza tym mam taką swoją teorię, że aby z sercem wykonywać tango, trzeba chociaż trochę je "liznąć" na parkiecie. To argentyńskie oczywiście. Nie trzeba być mistrzem, ale trening na potrzeby spektaklu moim zdaniem nie wystarcza. Może przesadzam? Ale ja tak mam: słyszę, kto z wykonawców (grających lub śpiewających) wie, o co chodzi, a komu się tylko wydaje… "Serce tanga bije na milongach" - powiedziała Beata Maia w wywiadzie. Nie odda ducha tanga ten, kto tylko je trenuje.
Tanga nie można udawać. Ciało nie kłamie.
Dlatego kiedy słyszę naszą tangową Divę i mezzosopranową Divinę Izę Kopeć, jak śpiewa: „Yo soy Maria de Buenos Aires…” - to ja jej wierzę…
W tych oknach są żywi aktorzy! Chociaż na zdjęciu wyglądają jak namalowani.
Muzyka.
Kto zna Tango Attack (Grzegorz Bożewicz – bandoneon, Piotr Malicki – gitary, Hadrian Filip Tabęcki - fortepian), ten wie, że jest moc. Opera Kameralna proponuje udział dodatkowych instrumentów, w sumie jest ich aż 14. Nie będę opowiadać o muzyce, jej się słucha.
Taniec.
Duży zespół tańca współczesnego robi wrażenie. Aż dziw, że się wszyscy zmieścili w tej niewielkiej przestrzeni :) Tuż przy moim stoliku dwóch tancerzy wykonało kawałek męskiego tanga, anioły z Marią też postawiły ze trzy pas … Taneczne sceny bicia i zabijania kobiet – mocne.
Scenografia.
Uwielbiam takie klimaty: tajemnica, mrok, nieoczywistość… Mnie się bardzo podobała. Cała! Zarówno scena, jak i to, co było z boków. Niestety zdjęcia nie oddają uroku otoczenia. Trailer zobaczysz TU.
Nie tylko ściana, ale obramowanie sceny też wygląda jak zrobione z czekolady.
Wyjątkowy dzień.
Okazało się, że w tym dniu córka Alicji Węgorzewskiej kończy 18 lat. Była obecna, więc już po oklaskach końcowych mama i zespół odśpiewali jej „Sto lat”, a wszyscy, także publiczność, zostali zaproszeni na tort i wino.
Tort przygotowany dla Jubilatki……inspirowany programem spektaklu.
Podsumowanie.
* Niecodziennie. Podejrzewam, że w Basenie Artystycznym wszystkie spektakle są „inne” (pójdę z pewnością, przygotowana na głaski rozdawane przez aktorów), chociaż widziałam na zdjęciach także normalne, teatralne ustawienie krzeseł.
* Interakcja z widzami jeszcze przed rozpoczęciem spektaklu (już we
foyer), to ciekawe doświadczenie. Nieprzewidywalność całości – to duże wyzwanie dla introwertyków, czyli dla mnie. Wolę obserwować z boku. Dotyk nieznanych osób nie robi mi dobrze (chyba że w tangu, ale to co innego). Ale ci, którzy szukają mocniejszych wrażeń i niecodziennego spektaklu, znajdą to właśnie tu (zwłaszcza jak usiądą przy stole na samym środku), a ja potraktowałam to doświadczenie jako poszerzanie swoich granic.
* Dla osób wysokoreaktywnych (czyli mocno reagujących na niewielki bodziec) może to być bardzo mocne doświadczenie, zwłaszcza że klimat całości nie jest zabawowy i dużo jest scen związanych z przemocą, charakterystyczną dla Buenos Aires początku XX wieku. Ja akurat jestem niskoreaktywna (więc trudno mnie przestraszyć, ale i zachwycić) i tak jak niekomfortowo czułam się, kiedy aktor mnie dotykał, tak w tej całej bardzo dużej dynamice i hałasie odczuwałam monotonię. Pomyślałam, że właściwie po pierwszej części mogłabym już iść, bo chyba nic innego się nie wydarzy... Na szczęście zostałam i nie żałuję.
* To jest spektakl, gdzie warto wiedzieć, na co się idzie, czyli przed przeczytać libretto. Ja tego nie zrobiłam. Wydawało mi się, że idę na przedstawienie o tangu i z tangiem. A to nie tak! Więc nie bardzo skumałam, o czym jest opowieść. Maria umarła, snuje się jako duch, ale co z tego? Jak sobie doczytałam, to przynajmniej wiem, o co chodziło heh.
Oklaski końcowe i „Sto lat” dla Jubilatki.
Zabrakło mi:
* Widoku grających muzyków. Jedynie Grzegorz się pokazał na scenie (bardzo fajnie to wyglądało). Nie wiem, gdzie by mieli być, bo jak pisałam, przestrzeń jest ograniczona, ale lubię widzieć, jak grają. Tak mam. Może w scenerii innego miejsca można na nich popatrzeć… W każdym razie w tym miejscu akurat ten spektakl warto obejrzeć, mimo wizualnej nieobecności muzyków oprócz Grzegorza.
* Namiętności. Przemoc przesłoniła wszystko (martwię się, czy dziewczynka grająca małą Marię nie jest tym spektaklem straumatyzowana) i ja osobiście nie odnotowałam czułości, miłości, pożądania. Za mało zróżnicowania emocjonalnego, brak ciarek spowodowanych dreszczem namiętnej ekscytacji. Szkoda.
* Tańczonego tanga. Miłośnicy tańca współczesnego będą z pewnością zadowoleni, tancerze są zawodowcami. Ja osobiście jednak, zamiast padaczkowych drgawek, chętnie zobaczyłabym dobrze zatańczone proste, portowe tango… Bez nóg na suficie, nie escenario, tylko to opowiadające o tęsknocie… miłości… zawiedzionych nadziejach… albo tych świeżych, które jeszcze nie wiedzą, że umrą za jakiś czas…
Muzyków zobaczyłam na końcu, nad moją głową 🙂
Czy polecam?
Tak! Jeśli jesteś otwarta/y na inne środki wyrazu niż na tradycyjnej scenie, przeczytasz libretto (przyjdź wcześniej i kup na miejscu, koszt to tylko dycha) oraz wywiad z reżyserem (jest w tej samej broszurze) i nie nastawisz się na oglądanie tanga, tylko na słuchanie i zanurzenie się w mrocznej opowieści – z pewnością nie stracisz czasu. Miej oczy dookoła głowy, bo spektakl trwa wszędzie! Muzyka jest niezwykła, forma całości inna! Sztuka ma zostawiać ślad, a ta zostawia!
Piazzolla był uznawany za kompozytora tang do słuchania - do tej pory wielu zwolenników klasyki uważa, że "się Piazzolli nie tańczy". Może dlatego nie zobaczysz tanga? Ale zobaczysz coś, co Cię zaskoczy... Minęła doba, a ja coraz bardziej myślę o tym, czego doświadczyłam...
Foyer w oczekiwaniu na gości Jubilatki, w tym zaproszoną publiczność. Proza życia wygrała: niehandlowa niedziela, pusta lodówka i późna godzina pognały mnie po zakupy, zanim zamkną sklepy czynne do 23.00.
Na zakończenie tego niezwykłego wieczoru można sobie strzelić fotę na ściance, a każdy pozuje, jak umie...
P.S. Sztuka nie jest po to, by odpowiadać na gusta i zadowalać. Ona ma zostawiać trwały ślad. We mnie zostawiła.
Przede wszystkim: Tango w Królewskim Wilanowie!!! Po raz czwarty.
W sobotę 19.05. zapraszamy jak zwykle o godz. 15.00. (szczegóły TU ). WSTĘP WOLNY!
Tym razem zobaczymy parę, która rzadko bywa w Warszawie, dlatego nie można przegapić!
Dodatkowo: wyjątkowe warsztaty dla osób już tańczących! Elegancja a wygoda – temat rzeka, który Joanna Jabłońska i PiotrBochiński mają w małych paluszkach. Zapisy trwają, szczegóły TU.
Oczywiście nie hulamy w pałacu, ale w pięknym stylowym budynku Centrum Kultury Wilanów przy ul. Kolegiackiej 3. Warto przyjechać wcześniej i przespacerować się po pałacowych ogrodach.
O 15.00. pokaz, o 15.45. milonga, na której zagra… TDJ niespodzianka. Ten, co był umówiony od marca, w czwartek o 21.30. pytał, o której ma być, a godzinę później poinformował, że jednak go nie będzie… Organizator musi być przygotowany na różne okoliczności, także na niesolidność ludzi, których zaprasza do współpracy. Co ciekawe, zabiera się za organizowanie dużych wydarzeń. Ja na pewno takiej osobie nie powierzę swojego czasu i pieniędzy.
Milongi w Królewskim Wilanowie odbywają się cyklicznie, raz w miesiącu.
Następna: 9.06.2018.
Tak w ogóle to dużo się dzieje.
W tym samym dniu (niestety, ale takie życie) odbywa się Milonga Piernikowa w Toruniu i kajakowa w Olsztynie oraz festiwal w Zabrzu. Nie sklonujemy się… Ale jeśli ktoś zechce napisać relację – chętnie zamieścimy.
Podobno moje spotkanie autorskie w związku z popełnioną przeze mnie książką pt. Pasja budzi się nocą (Wydawnictwo PROZAMI, Warszawa 2013, dwa wydania, na wyczerpaniu – więc się spieszyć, jakby co 😃). Takich spotkań już trochę się odbyło. Kto miał okazję być – wie, że nie smędolę, wręcz przeciwnie: jest wesoło 😃 Serdecznie zapraszam, nudzić się nie będziesz 😃
Pokaz i warsztaty doskonale znanej na świecie pary: GAIA PISAURO I LEANDRO FURLAN (Włochy/Argentyna/ obecnie Berlin (DE)) – popatrz TU – która poprowadzi warsztaty piątek-sobota-niedziela (1 – 3 czerwca) oraz wystąpi w pokazie na wieczornej, sobotniej GALA MILONGA podczas koncertu i milongi live ORQUESTA PASIONAL (Moskwa, Rosja – zobacz TU).
Para Maestros nie tylko świetnie się prezentuje i doskonale uczy, ale zarówno Gaia, jak i Leandro są bardzo sympatyczni i socjalni. Jeśli jeszcze ich nie znasz – warto nadrobić!
Orkiestra Pasional dopiero zaczyna podbijać świat. Chłopaki grają z piękną energią, do tańca. Vamos!
To jeszcze nie wszystko.
Anielica Bielskiego Tanga jak się rozpędzi, nie można jej zatrzymać. W czerwcu po raz drugi organizuje Tango Pod Żaglami. Dwie poprzednie imprezy bardzo się podobały, w tegorocznej weźmie udział jeszcze więcej tangowo-żeglarskich zapaleńców (wydarzenie: TU). Możesz dołączyć!
Słońce, woda, milongi w pięknych wnętrzach, warsztaty tangowe, wieczór z szantami – program jest bardzo bogaty (TU).
Zanim ktoś mi zarzuci, że promuję wybrane wydarzenia – odpowiem: każdy na swoim blogu może promować, co chce 😃 Nie jestem tangową telepatką, nie wiem o wszystkich imprezach. Niektórzy wcale nie chcą, żebym o nich pisała. I chyba normalne jest, że bardziej zachęca się do imprez organizatorów bliższych własnemu tangowemu sercu. Wartość socjalna imprezy ma nie mniejsze znaczenie niż wartość tangowa. Bo tango to społeczność, ale to każdy wie 😃
Jak początek roku – to wiadomo: Beskid Tango Maraton. Inny niż wszystkie. Wyjątkowy.
Dlaczego warto na nim być? Bo:
To REWELACYJNA impreza tangowo – towarzyska. Poznajesz ludzi z całego świata! Z roku na rok przyjeżdża coraz więcej cudzoziemców, z roku na rok każdy ze stałych bywalców (a jest ich mnostwo!) lepiej tańczy, z roku na rok pojawiają się nowe osoby. Można dojechać z lotnisk w Krakowie i Katowicach, jest bus podstawiony na dworcu w Bielsku białej (szczegóły na stronie wydarzenia TU). Anielica bielskiego tanga, Ania Pietruszewska, dba o to, by muzycznie, kulinarnie i właśnie towarzysko było zawsze super. Kto kiedykolwiek organizował choćby kinder bal, wie, że nie jest to takie proste.
Poziom tangowy jest taki, że każdy, jeśli chce, się wytańczy. Nie ma gwiazd prima sort super zaawansowanych limited edition (Magda K. vel T.! Anektuję to określenie, jest boskie!), ale to chyba lepiej, zwłaszcza że z niektórymi wcale nie lubię tańczyć, więc tylko by mi najlepsze ciastka z bufetu wyjadały. Za to wszyscy, którzy przyjeżdżają, chcą po prostu super spędzić czas i to im się do tej pory udawało i nie widzę powodu, by w tym roku miało być inaczej. Oczywiście: jest selekcja, bo jednak jest to impreza tangowa.
Wszyscy jesteśmy zakwaterowani w jednym miejscu: dużym hotelu z różnymi ciekawymi zakamarkami, w tym sauną, SPA i biblioteką (szczegóły: TU ). To bardzo zbliża. Tzn. nie tylko sauna i biblioteka, tylko w ogóle wspólne bliskie mieszkanie. W tym roku impreza zaczyna się już w piątek w południe, a pierwszy pociąg z Warszawy przyjeżdża o 12.00. Hotel jest na tyle duży (sala taneczna też, a parkiet do tej pory był wyśmienity, więc jest szansa, że taki będzie i tym razem), że pomieści nas wszystkich + tych zdecydowanych w ostatniej chwili, a i tak będzie komfortowo. Aaa!!! Hotel jest po remoncie, dotychczasowi bywalcy go nie poznają…
Maratonowy bufet jest dobrze zaopatrzony. Nawet kawa nie była z tych z najniższej półki (co się rzadko na maratonach zdarza, zwykle jest fuja). Pyszna kolacja podawana jest o takiej porze, że można tańczyć do świtu. Gorące kubki i świeże kanapki pozwalają przetrwać czas od śniadania do kolacji, wiec tak naprawdę jak ktoś nie ma ochoty wydawać dodatkowych pieniędzy, to nie musi i przeżyje najedzony. A w niedzielę jeszcze brało się prowiant na drogę powrotną. Teraz, po zakupie nowych stołów i w ogóle wielkich zmianach – musi być jeszcze lepiej 😁
W tym roku warto się nie spieszyć i zostać do poniedziałku, bo zapowiada się mega afterka w bielskim klubie Metrum, który słynie z doskonałego parkietu i nagłośnienia. A kto ma czas – niech przyjedzie w czwartek na beforkę. Zapowiedziało się kilkadziesiąt osób!
I nadszedł ten czas… Poniżej mój bardzo lubiony punkt programu…
Tak, przyznaję: uwielbiam szalone pomysły i cieszę się, że Anielica też ma diabła za skórą 😁 Jedyne takie regularne party – nie boję się stwierdzić: na świecie!
PIJAMA PARTY! W późną (bardzo) noc, z soboty na niedzielę, wskakujemy w bieliznę nocną lub nocnopodobną i… tangolimy jak gdyby nigdy nic, tyle że mamy z tego niezły ubaw 😁 Oczywiście nie każdy lubi tańcować w galotach, nie każda pani czuje się dobrze w sexy koszulce. Dlatego chyba wymyślono t-shirty i spodenki lub leginsy 😁
A jeśli ktoś uważa, że jako poważny księgowy czy menadżer do spraw zarządzania kurzem w podwórzu nie może sobie pozwolić na takie występy – może pozostać w ubraniu, przecież na siłę nikt nie rozbiera (sami to robimy z przyjemnością 😁). Najmniej tolerancyjni opuszczają imprezę. I nie wiedzą, co tracą. Bo to nie jest tak, że wszyscy są jacyś bardziej frywolni. Tylko niektórzy! 😁 A tak naprawdę traktujemy to jako powód do śmichów-chichów. Szlafmyce, czepki… W ubiegłym roku Ojciec Wiesław np. lansował modę elegante (skarpetki) + sport (gacie) + podżama (góra), a w tym zapowiedział się w sułtańskich portkach…
Tyle jest problemów na co dzień, że raz w roku naprawdę można się wyluzować. Ja do tej pory bywałam w bawełnianych pidżamkach i góralskich bamboszach.
W tym roku stawiam na koszulkę i koronki!
Tereny wokół są atrakcyjne spacerowo (podobno, bo ja jakoś nie mam ciągot do łażenia, a i czasu przez te wszystkie poprzednie edycje też nie znalazłabym, choćbym chciała). Zapaleńcy mogą także pojeździć na nartach – są piękne nowe trasy, oświetlone wieczorem.
Więc jak ktoś ma życzenie – może zaczerpnąć świeżego powietrza i zażyć ruchu innego niż tango.
Cena jest bardzo dobra! Zarówno hotelu, jak i maratonu w tym wydaniu. Ja sobie nie wyobrażam nie być. Nawet Jolanda jest zawsze, która bywa na największej liczbie światowych tangowych parkietów, a o tej porze już jest myślami w Buenos (tak! Znowu leci na dwa miechy, i to w styczniu).
Zachęcam do odwiedzenia strony wydarzenia ( TU ) i kontaktu z organizatorką.
Zapowiedzi: luty 2017
3 lutego rusza nowa popołudniowa milonga: Królewski Wilanów.
W bardzo bliskim sąsiedztwie pałacu. Będzie się odbywać cyklicznie, raz w miesiącu, w każdą pierwszą sobotę, do czerwca tego roku (potem zobaczymy, mam nadzieję, że będzie letnie tango plenerowe, a jesienią wrócimy do tej formuły). Szczegóły już niebawem, ale mogę zdradzić, że:
* zawsze będzie dobry TDJ,
* zawsze będzie pokaz
* zawsze będzie wstęp wolny!
* zawsze będzie krótka lekcja kroku podstawowego, więc już myślcie, kogo z nietangowych znajomych warto przyprowadzić.
Piękna sala z drewnianym parkietem na ul. Kolegiackiej już na nas czeka. Dojazd świetny (tuż przy pętli w Wilanowie – dojeżdża mnóstwo autobusów), dla zmotoryzowanych parking.
4 lutego odbędą się dłuuuugo wyczekiwane warsztaty dla TDJ – jów prowadzone przez duet Radio i Milonga Tango Uno: Dorotę Zyskowską i Marcina Błażejewskiego (szczegóły TU ).
Z tej okazji przemeblowałam moje plany, bo nie wyobrażam sobie nie być! Nie, nie zamierzam nigdy grać 😁 Ale lubię się znać na różnych rzeczach, o!
Chcesz być na bieżąco w warszawskich zwłaszcza, ale nie tylko, wydarzeniach – polub fanpage Tango Te Amo i odwiedzaj tego bloga 😁
Stary rok odchodzi, ale zanim to uczyni – najpierw słów kilka o sylwestrze.
W Warszawie mamy trzy tangowe imprezy: RETRO w Teatrze Komedia, PODWÓJNY tradycja & neotango na ul. Wolność, oraz JEDYNA w swoim rodzaju Złota Milonga i 14. bal sylwestrowy.
W Złotej bywam systematycznie, ale po raz pierwszy w życiu będę tu na balu sylwestrowym. Od wielu lat – tak mi się układało – spędzałam tę noc nietangowo. Tym razem ułożyłam inaczej. Sorry nietangowcy, taki mamy klimat!
Złota Milonga – to w ogóle jest miejsce wyjątkowe. Tak naprawdę jest to jedyny w Polsce klub tanga argentyńskiego z prawdziwego zdarzenia: z piękną okrągłą salą, świetnym zadbanym parkietem, ekranem do projekcji, barem i wygodnymi szatniami osobno dla obu płci. A i prezent czasem można znaleźć… ?
Cudzoziemcy są tym miejscem zachwyceni! Goście z innych miast także. A z warszawiakami bywa różnie. Dla mnie osobiście wtorkowa milonga No Stress jest obecnie najlepszą warszawską regularną milongą. Dlatego postanowiłam, że tegoroczny sylwester odbędę właśnie tu. Starsza gwardia pamięta szaleństwa na przebierankowych balach karnawałowych… Się działo…
Na sylwestra też się będzie dziać, jestem pewna. O północy zaplanowany jest półgodzinny set muzyki nietangowej, takiej do ogólnych pląsów i podskoków. Ja akurat nie przepadam, to sobie odpocznę. I tak sobie myślę: ponieważ sporo osób tangowych ma nietangowe drugie połowy – warto by w tę jedną noc zrobić dłuższe nietangowe taneczne cortiny, żeby ci, co lubią, nie musieli czekać do północy. A ci, co niekoniecznie, mogą się np. z kimś poprzytulać. Open bar czasami bardzo skraca dystans…
Złota Milonga to także najstarsza obecnie milonga warszawska. Oprócz regularnych lekcji i warsztatów, odbywają się tu okazjonalne milongi, pokazy i koncerty. Bal sylwestrowy jest coroczną tradycją. To jedyne miejsce, gdzie regularne milongi odbywają się 3 x w tygodniu i każda ma swój odrębny charakter.
Terenowe służby operacyjne donoszą, że na bal sylwestrowy zostało jeszcze kilka miejsc, więc nie ma co się zastanawiać, tylko do pani Ani zgłaszać, płacić i odbierać zaproszenie. Cena nie jest wygórowana, a bufet będzie zacnie zaopatrzony w jadło i napitek. Panowie – nie szukajcie przygód niewiadomego pochodzenia, nie idźcie na jakieś ciotkowe domówki, tylko chodźcie do Złotej Milongi! Będzie dużo fajnych kobitek i dobra zabawa, nie tylko tangowa. To będzie gorąca noc…
A dzień przed: 30 grudnia wszystkie drogi prowadzą do Olsztyna!
Tak przedsylwestrowo. Dobrze się składa, bo musimy z Jolandą odzyskać panowanie nad naszymi kalendarzami i zaplanować, które imprezy bez naszej obecności absolutnie nie mają racji bytu ? Olsztyn prężnie działa tangowo już od kilku lat. Głównym motorem rozwoju tamtejszego tanga na jego początkowej drodze była Jolanda, która brała udział w tworzeniu stowarzyszenia, organizowała lekcje i milongi. Nadal czynnie uczestniczy w tamtejszym życiu tangowym, organizując praktyki oraz lekcje i warsztaty z różnymi nauczycielami. Jak tylko jest na miejscu – uczestniczy w miejscowych wydarzeniach jako gość.
No i właśnie 30 grudnia (sobota) odbędzie się dziewiąta milonga La Roja, którą tworzą młodzi tangowi zapaleńcy: Anna Tyszka, Izabela Damulewicz i Mariusz Ciesielski. Tangowy staż jeszcze ich nie przytłacza, więc mają zapał i pomysł na realizację. Ja będę na niej po raz pierwszy, ale terenowe służby operacyjne doniosły, że to bardzo udana impreza, na którą przyjeżdża sporo ludzi, nie tylko z Polski. Pojedziemy – zobaczymy! Szczegóły znajdziesz TU
23 – 26 listopada rezerwujemy na II Recuerdo Warsaw Tango Festival. Bardzo się cieszę, że taka impreza ma w moim mieście miejsce. Bo jest wyjątkowa.
Zrobić festiwal w Warszawie jest trudno.
Bo ceny sal wyższe niż gdzie indziej. Bo władzom miasta się nie chce dofinansować – dużo się w Warszawie dzieje nietangowego. Bo przy organizacji trzeba się wysilić i zaangażować własną kasę, a tej tangowy warszawski świat nie ma.
Mimo wszystko jest! Festiwal w Warszawie.
Zorganizowany dzięki zaparciu organizatorów. Nie ma hojnych sponsorów – tangueros nie są dobrą grupą docelową reklamodawców. Ale festiwal jest! Po raz drugi!!! I z jakimi parami..!
Full pass dostępny tylko do środy! Dwie stówy i cztery dni imprezy…
A teraz trochę o parach:
Vanesa Villaba & Facundo Pinero – Kto był w ubiegłym roku, na pewno pamięta ich zjawiskowy pokaz… Wtedyodwiedzili Polskę po raz pierwszy i natychmiast rozkochali w sobie wszystkich. Mimo ogromnego zawodowego dorobku na całym świecie – pozostali mili i skromni.Fantastyczni artyści i znakomici pedagogowie.
Virginia Gomez & Christian Marquez– Kiedy większość bardziej lub mniej unowocześnia swoje tango, oniwybrali tradycję. Pięknie osadzają ją we współczesności. Są jednocześnie eleganccy i szybcy. Bez nich tangowe parkiety Buenos Aires byłyby niepełne. Nauczyciele, którzy pokazują świat tanga „dawniej i dziś”. Uczą, jak te dwa światy łączyć.
Maria Ines Bogado & Jorge Lopez – służby operacyjne mi doniosły, że specjalnie dla Marii na warszawski festiwal przyjeżdża kilku przystojniaków z południa Europy 🙂 Nic dziwnego – jest Mistrzynią Świata Tango de Pista 2010. Maria i Jorge to młoda i świeża para z bardzo silnymi fundamentami. Najważniejsze dla nich jest „tu i teraz”. Wolą nieidealny taniec prosto z serca niż idealnie wystudiowany ruch bez uczucia. Jako nauczyciele są dokładni i pełni pasji do nauczania.
Olga Nikolaeva & Dmitry Kuznetsov – Mistrzowie Rosji oraz v-ce Mistrzowie Europy Tango Escenario 2017. FinaliściMundial de Tango Escenario w Buenos Aires w latach 2015, 2016, 2017, a także Tango de Pista w 2017 roku. Soliści wielu Tango -Show w Moskwie („Tango de Buenos Aires”, „Tango Passion Astor Piazzolla”, „Tiempo del Tango”). Stworzyli własny spektakl z napisaną na jego potrzeby muzyką: „La Historia de un Amor”. Ich taniec jest połączeniem ogromnej pasji i rewelacyjnej techniki. Nie można tego przegapić!
Patrycja Cisowska i Jakub Grzybek – Mistrzowie Europy Tango Escenario 2014. Kto była na koncercie Roberto Siri – ten widział. I słyszał: wśród występujących warszawskich par Maestros to oni zebrali największe owacje. Marzyciele zakochani bez pamięci w tangu i Buenos Aires. Są jedną z nielicznych par na świecie, którą organizatorzy kultowych milong w stolicy tanga zaprosili do zatańczenia pokazów drugi rok z rzędu – do tych samych miejsc, gdzie wcześniej jako widzowie podziwiali swoich Maestros… Jako nauczyciele chcą przekazywać istotę tanga, jaką jest objęcie i kontakt, ale także dać realne wskazówki, w jaki sposób pracować z własnym ciałem by uzyskać efekt i komfort.
Patrycja i Jakub dużo podróżują, dlatego bardziej znani są za granicą niż u nas.
Nawet w Warszawie– gdzie na co dzień mieszkają i uczą –nie każdy ich zna. Nie bywają na warszawskich milongach, bo doba nie jest jak guma w gaciach i nie da się jej rozciągnąć. To oni są pomysłodawcami festiwalu Recuerdo. Nie każdemu udałoby się zaprosić TAKIE pary. Kiedy słyszę od warszawiaków, że „nie pójdę, bo ich nie znam” – ogarnia mnie pusty śmiech i uczucie politowania dla ignorancji… TAKIE pary… To jedyny warszawski tangowy festiwal!
Tango Djs:
Mniam mniam… jeśli nie będą smęcić 😀 A nie zanosi się, bo znani są z tego, że wyrywają na parkiet nawet ponuraków…
Foty…
To ważna część imprezy. Każdy chciałby się na zdjęciu zobaczyć, pod warunkiem, że mu się to zdjęcie podoba. Usłyszałam ostatnio takie zdanie: „Ela wybiera do publikacji takie zdjęcia, na których ludzie się sobie podobają”. A to duża sztuka. Tak, ja też najczęściej – poza moimi własnymi – propaguję zdjecia Eli 🙂
Tango show w Teatrze Komedia
Tu będzie można zobaczyć wszystkich festiwalowych Maestros. Pewnie nie ma już biletów, ale kto lubi tango show – może się dowiadywać i raczej szybko decydować.
Technika dla podążających z MEGA mistrzyniami!
Czyli z żeńską częścią festiwalowych Maestros. Jest. Ale miejsc brak. Sama się zgapiłam i nie załapałam – płaczczcz… TAKIE nauczycielki, a ja gamoń… Straszny! Będę płakać jeszcze przez miesiąc!
Podsumowując: CHODŹ!
Rejestracja i full pass tylko do środy! A potem wejściówki na wejściu.
Tak czy siak: warto 🙂
Jak co roku SyMfonia Serc zagra na Krakowskim Przedmieściu – JUŻ PO RAZ DZIESIĄTY!!!
Uwaga: tym razem na Placu Zamkowym!
***
Tango jest z SyMfonią Serc niemal od początku.
W tym roku zatańczymy po raz ósmy!
SyMfonia Serc to akcja społeczna mająca na celu uwrażliwienie osoby zdrowe na potrzeby osób ze stwardnieniem rozsianym (SM) – nieuleczalną neurologiczną chorobą. Tango przyciąga widzów, dzięki temu łączymy przyjemne z pozytecznym: tańczymy dla przyjeności i kierujemy uwagę na temat SM.
***
W tym roku także! O godz. 14.20. zatańczy dla wszystkich para warszawskich nauczycieli – Beata Maia Gellert i Marek Matysiak. A tuż po pokazie rozpocznie się milonga na powietrzu (tango dj – niespodzianka!).Potangolimy do godz. 16.00. Przybywajcie tłumnie, jak co roku!
***
ALE TO NIE WSZYSTKO!!!
***
O godz. 13.50. wystąpi nasz tangowy niesamowity Magik Luk!!!
czyli warszawski tanguero Łukasz Wiśniewski – tym razem w innej roli 🙂 Swoje pokazy dedykuje różnym grupom wiekowym. Zabierajcie dzieci, teściową, sąsiada – i przybywajcie! To nie lada okazja zobaczyć sztukmistrza w akcji! Widzowie będą zaskoczeni i z pewnością ucieszy ich możliwość aktywnego wpływania na bieg pokazu. Magik Luk w swojej iluzji eksperymentuje z różnymi konwencjami – od magii mentalnej, przez comedy magic aż po zręcznościowe manipulacje. Może zdradzi chociaż jeden mały sekret..?
***
Całość tego rodzinnego pikniku (który zaczyna się o 11.00. i trwa do 16.00.) poprowadzę – jak co roku – ja, bestia Anna Kossak – autorka książki z tangiem w tle pt. „Pasja budzi się nocą” i tanguera od wielu lat związana emocjonalnie i wolontarystycznie z Polskim Towarzystwem Stwardnienia Rozsianego.
***
Więcej o akcji: www.symfoniaserc.pl i www.ptsr.org.pl